Daisy

Compartilhe a sua história

Miałam aborcję. I nie jestem z tego dumna.
19 lutego 2020 roku zrobiłam test ciążowy. Miesiączka bardzo niedużo mi się spóźniała, ale po prostu miałam przeczucie. I to przeczucie mnie nie zawiodło. 3 niezależne testy wskazały bardzo bladą druga kreskę. Oznaczało to wczesną ciążę. W tamtym momencie nie wpadłam w histerię, po prostu myślałam. Razem z narzeczonym wiedzieliśmy już dużo wcześniej co w takim wypadku należy zrobić. Przespaliśmy się z tym myśląc i płacząc czasem. Następnego dnia rozglądaliśmy się za tabletkami. Byliśmy bardzo nieufni, każdy wydawał nam się potencjalnym oszustem. Trafiliśmy na stronę 9 tygodni. Zamówiliśmy z zapłatą na miejscu. Przyszła już 2 dni później, w dodatku koperta była zupełnie idealnie płaska, jak kartka papieru. Powiedzieliśmy kurierowi, że to pomyłka. Nie chciałam odbierać ani mieszać się w tę paczkę biorąc pod uwagę nielegalne tabletki i podejrzaną kopertę.
Następnie wzięliśmy pod uwagę womenonweb. Całymi godzinami sprawdzaliśmy ich, czy to fake, czy mają złe opinie, czy są godni zaufania, czy na pewno to będą tabletki które pomogą.
Zamówiliśmy. Wzięłam kuriera pomimo kiepskiej sytuacji finansowej myśląc, że wszystko pójdzie gładko, tabletki przyjdą szybciej. Wyruszyły po kilku dniach przez serwis F3d3 (Zapisuje w tym momencie kodowaną nazwę firmy). Na początku dostałam e-mail od wow że paczka ruszyła, ale jeszcze nie ma numeru przesyłki przez błąd systemu. Wzbudziło to moją podejrzliwość, ale nie miałam innego wyjścia niż zaufać im. Po jakimś czasie dostałam numer do śledzenia przesyłki, ale żaden serwis podany nie miał tego numeru zarejestrowanego. Stres wzrastał do czasu aż przyszedł SMS od firmy, że przesyłka jest już a drodze i za pomocą smsa mogłam kontrolować co się dzieje. Przesyłka trafiła do Warszawy z dużym opóźnieniem z Meksyku. Ponadto na odprawie celnej zatrzymali ją, bo brakowało dokumentów importera. Dzwoniłam do nich o co chodzi, powiedzieli, że wyślą dokumenty do uzupełnienia na e-mail. Jednak tak się nie stało. Napisałam ponownie do wow mówiąc co się dzieje. Kazali mi nie odpisywać i nie reagować na ich e-maile. Tuż po tym dostałam informację o tym, że ruszyła do mnie przesyłka z Bułgarii tym razem pocztowa. Dostałam email od poprzedniej firmy, że otworzono paczkę i w związku z tym że to były tabletki poronne zostaną zniszczone lub odesłane do nadawcy.
To był już marzec, więc martwiłam się że już wkrótce będzie za późno. Ciąża dawała mi się we znaki. Całodobowe mdłości mnie wykańczały. Wiecznie byłam osłabiona, apatyczna i śpiąca. Zasypiałam o 17 do następnego dnia czasem. Od 9 tygodnia nie mogłam jeść, bo zaraz chciałam to zwrócić. Byłam głodna, ale cokolwiek bym nie wzięła do ust zaraz podchodziło mi do gardła z żołądka. Cały tydzień przetrwałam na winogronach, kisielu i czekoladzie. W rezultacie schudłam 3kg w tydzień. Przesyłka z Bułgarii dotarła szybciej niż się spodziewałam, martwiłam się, że przez tego całego koronawirusa nie dojdzie. Odebrałam paczkę za pomocą awizo z poczty. Stojąc w kolejce byłam strasznie zdenerwowana. Nogi mi się trzęsły, pocilam się. Bałam sie, że będą mnie pytać o zawartość, czy coś. Jednak spokojnie wydano mi paczkę a ja wróciłam do domu. To było ok 10 marca. Od ostatniej miesiączki minęło 10 tygodni.
Pora na właściwy przebieg aborcji


Następnego dnia o 23 rozpoczęłam procedurę. W paczce znalazłam 4 tabletki. 1 mała i 3 duże po 400mcg misoprostolu. Martwiłam się, że za mało go jest, bo normalnie przyjmuje się 12 tabletek po 200mcg a ja dostałam 3 po 400. W sumie połowę mniej dawki. No nic. Musiałam radzić sobie z tym co mam. Wzięłam o 23 mifepristone. Następnego dnia musiałam czekać do tej samej godziny. Wychodziłam z siebie, bałam się przebiegu i skuteczności. Przygotowałam się na wieczór. Kupiłam podpaski, wodę, silne leki przeciwbólowe z kodeiną, folię ochronną na łóżko. Jeszcze przy kasie czułam jak mnie coś zalało. Szybko wybiegłam do łazienki jak tylko mogłam w galerii. Okazało się że jakiś żółty, lepki, dosyć gęsty płyn ze mnie wyciekł aż przemoczył mi na szczęście czarne spodnie.
Wieczorem przygotowałam wszystko.
Łóżko nakrylam folią w razie krwotoku i przygotowałam kołdrę której nie zal mi było zakrwawić. Pod łóżkiem miska, na stoliku obok łóżka woda, leki, podpaski, chusteczki, tabletki właściwe, termofor.
Mój narzeczony wrócił z pracy.
Była godzina 23. Wzięłam pod język 2 tabletki misoprostolu. Nie minęło pół godziny a już potrzebowałam na toaletę i tam dokończyłam zażywanie leków. 5 minut przed czasem dostałam biegunki i zaczął się ból a zaraz po tym dreszcze. Te dreszcze były najgorsze. Cała się trzęsłam jak galareta. Myślałam że kolanami wybiję sobie zęby na tym kiblu. Było mi tak zimno i czułam taki ból. Myślałam że bez leków dam radę. W końcu miałam już złamania otwarte, zapalenia otrzewnej, wysiękowe zapalenie ucha. Żaden ból.mnie nie mógł zaskoczyć już. O jak bardzo się pomyliłam. Ból był nie do zniesienia. Z tego wszystkiego siedziałam na toalecie trzęsąc się strasznie, cała wręcz skakałam, miałam ciemno przed oczami, ledwo utrzymywałam świadomość, ale zachowałam zimną krew. Chwilę potem położyłam się do łóżka jak już biegunka odpuściła. Niedługo potem znów potrzebowałam iść do toalety. Tam biegunka mnie męczyła i jeden jedyny raz zwymiotowałam. Po tym tuż zmusiłam się do wzięcia 2 tabletek leków z ibuprofenem i kodeiną, pochodną morfiny. Tak jeszcze wytrzymałam chwilę. Wolałam, że wolę umrzeć z bólu i drżenia całego ciała jak w ataku epilepsji. Wróciłam do łóżka i szczelnie nakrylam się kołdrą która mogłam wyrzucić a na to normalną. Mój ukochany był cały czas przy mnie. Zrobił mi gorący termofor. Podawał co trzeba.
Leżałam jak zwłoki, zwłoki z epilepsją rzucające się z dreszczy po łóżku. Położyłam sobie termofor koło mnie a nie na brzuchu żeby nie zakłócić przebiegu aborcji. Po chwili leki zaczęły działać. Koszmar mijał stopniowo a ja się wyciszyłam. Leżałam tak z godzinę bez ruchu, spokojna. Kodeina mnie odkurzyła i pomogła to przetrwać. Nie czułam już bólu poza tym od poparzenia od termoforu. Był mi obojętny i to było cudowne. Nastawiłam budzik na 2 rano na kolejną dawkę misoprostolu. Ostatnia tabletka z 3.
Do tego czasu przeglądałam telefon, nie ruszałam się. Wszystko robił mój facet. Podawał mi picie przez słomkę. Okrywał. Drapal po pleckach.
Też był zmęczony więc pozwoliłam mu przysnac obok mnie.
Wybiła 2. Wzięłam tabletkę pod język, ale od jakiegoś czasu było mi tak sucho w ustach, że nie nawilżala się i nie rozpuszczała w ogóle. Zdecydowałam się potrzymać ją dłużej tam. Po 45 minutach wyplułam resztki. Po jakimś czasie wzięłam kolejną tabletkę chyba to był Nurofen. Miał zawartość kodeiny.
Ok 3 nad ranem usiadłam na toalecie i wyleciały ze mnie 2 skrzepy i jeden jeszcze wisiał nie mogąc wylecieć. To okropne, ale wzięłam papier toaletowy i pomogłam mu wydostać się za mnie. Ten skrzep był połączony z długą dużo mniej zakrwawioną nitką na której końcu była niezakrwawiona żółtawa maź z czarną kropka w środku. Nie miałam pewności czy to jest TO, ale skończyło w toalecie. Ogarnęłam się, czułam lepiej i położyłam do łóżka. Zjadłam kisiel zrobiony wcześniej przez mojego ukochanego, piłam wodę i poszłam spać. Rano jak ręką odjął objawy ciąży. Wciąż byłam zmęczona i osłabiona, ale jaka szczęśliwa. Gdyby nie silne leki nie wiem jak bym to przetrwała.
Teraz znów czuję, że żyję. Krwawienie nadal po kilku dniach się utrzymuje, ale bardzo delikatne i to co jakiś czas idealnie jedna porcja krwi. Wygląda to bardzo regularnie jak odmierzone. Podobno to normalne.
Jutro wizyta u ginekologa. Powodzenia następnym

Jakie mam rady dla następnych kobiet?
POD ŻADNYM POZOREM nie róbcie tego same!
Gdyby nie mój facet, nie wiem co by ze mną się działo. Bym oszalała, w ten sposób przeszłam przez wszystko spokojnie i z pomocą. Osoba towarzysząca będzie wam podawać wodę, robić ciepły termoforek, okrywać, pomagać jak się tylko da. To niezwykle ważne i wspierające.
Po 2 radzę przygotować
Jakąś folie albo szmaty na łóżko by go nie ubrudzić ewentualną krwią, biegunką, lub wymiocinami. Ja użyłam folii remontowej.
Podpaski najbardziej chłonne jakie macie.
Wodę do picia, lub coś bardzo lekkiego co lubisz.
Zjedz coś kimś godzin wcześniej lekkiego, musisz mieć dużo siły,
Leki przeciwbólowe NIEROZKURCZOWE.
Miskę na pawia
Termofor do łóżka, będzie ci bardzo zimno po misoprostolu
Kisiel być może po aborcji, żeby coś zjeść lekkiego, biegunka, wymioty i krwawienie dużo energii zabierają i wody z organizmu
Zrób to wieczorem, żeby po wszystkim pójść spać i przeczekać mniejsze skurcze.

Pozdrawiam Cię ciepło i powodzenia.

2020 Polônia

Co mogę powiedzieć. Najpierw strach. Stres. Potem w czasie aborcji ból, zmęczenie a na koniec wielka ulga i szczęście.

Na pewno przestanę ufać własnemu ciału a zacznę je kontrolować sztucznie. Będę też pomagać innym w pdoobno sytuacji

To dziecko mogło mieć szansę na wady genetyczne przez naszą krew. Gdy będziemy planować rodzinę to razem z lekarzem, lub adoptujemy.

A ilegalidade de seu aborto afetou seus sentimentos?

Absolutnie. Poczułam wielką ulgę. Miałam dosyć całodobowych mdłości, zmęczenia, osłabienia czułam się z nim jak z pasożytem który zbijał mnie od środka. Zabierał ze mnie cała moja energię i całe moje życie

Como as outras pessoas reagiram ao seu aborto?

Nikt nie wiedział poza moim wsparciem. Narzeczonym

Catalina

El Misotrol salvó mi vida

Freedom77

I was lucky enough to be able to have an NHS surgical termination at 8 weeks.

Sun Flower

Me, and my guy friend had just found out I was pregnant, though he was super…

Meg

My abortion was NOT THAT PAINFUL. Don't believe in the horror stories!

Natália Sampaio

Abortei sim! Não foi fácil. foi um dos momentos mas difíceis da minha vida, mas…

Anônimo

Gostaria de começar dizendo que deu tudo certo!
Quando realizei meu aborto…

Aguacate

Como abortar en una ciudad donde es penalizado el aborto las primeras semanas.

Emily

It isn't and shouldn't be as taboo as it is made out to be.

Yasmin Lara

Bom,eu encontrei vários relatos e quis deixar o meu bom eu tenho só 17 anos e…

carolina

Interrumpi mi embarazo de un mes y medio

dessa

fiz um aborto sozinha

Dani

Aborto a las 4 semanas, perdóname mi ángel.

Luna

Deu tudo certo.

Alice

Bom, há algumas semanas eu já vinha desconfiando de uma gravidez, embora não…

Lola

mifepristona + misoprostol