Anonimowa
Dwie kreski...Te dwie czerwone kreski na białym papierku były jak kubeł zimnej wody i złudne nadzieje, że jednak nie jestem w niechcianej ciąży prysnęły jak bańka mydlana. Zaraz po nowym roku gdy okres spóźniał mi się ponad tydzień wykonałam test i okazało się że moje najgorsze obawy się ziściły. Łzy, panika i strach nie ustąpiły, gdy przekonywał mnie że wszystko będzie dobrze. Byłam z moim chłopakiem zaledwie kilka tygodni, ale znaliśmy się ze sobą dosyć długo i na początek związku takie coś? Jakbyśmy mało ze sobą przeżyli... Nie wiedziałam co robić, panika dosłownie pochłonęła moje racjonalne myślenie. Zawsze mająca plan B dziewczyna nie wie co ze sobą zrobić? Przerastało mnie to a po nieprzespanej i przepłakanej nocy dotarło do mnie, że przecież nie mogę urodzić tego dziecka. Moja rodzina wyrzuciła by mnie z domu, dopiero zaczęłam pracę i zaczęłam żyć... 'Umówimy Cię na wizytę do ginekologa' Poszłam ale kobieta nie wykryła niczego i powiedziała, że testy mogą wyjść fałszywie pozytywne. Zalecenie: ponowne wykonanie testu i test z krwi beta. Następny test wykonałam już sama i ryczałam przez ponad 3 godziny jak znowu zobaczyłam te przeklęte dwie kreski. Beta też wyszło wysokie, jak na 4 tydzień ciąży. Jednak USG dalej niczego nie pokazywało, więc zostałam odesłana z niczym jedynie z notatką, że mam się pojawić za jakiś czas. Nie mogłam czekać. Życie w niewiedzy jest tysiąc razy gorsze niż prawda, której nie chcemy nawet słyszeć. Umówiłam się na wizytę u innego ginekologa. Ewidentna ciąża. 5 tydzień, miałam ochotę rozpłakać się w gabinecie, ale siedziałam zaciskając zęby. Wyszłam z gabinetu i nawet nie przeszkadzał mi deszcz i chłód na dworze. Poszłam do parku i trzymając w dłoni zdjęcie usg ryczałam na ławce. Myśli które krążyły mi w głowie skupiały się na jednym 'przerwać ciążę, załatwić tabletki'
Jak tylko wynik testu ciążowego wyszedł pozytywnie zaczęłam szukać informacji jak mogę wykonać aborcję. Wyjazd nie wchodził w grę bo to za duże koszty, a mnie i mojego chłopaka po prostu na to nie stać. Wtedy trafiłam na stronę Women on Web. Studiowałam ją od A do Z i pomyślałam, że to jest to. Nie zwracałam uwagi na ryzyko i zamówiłam tabletki. Moja donacja była skromna, ale zrozumiana przez organizację i zatwierdzono moją prośbę. Odetchnęłam z ulgą śledząc tabletki. Były już w kraju, ale zatrzymał je urząd celny. W panice pisałam maile do organizacji, a oni byli na tyle wyrozumiali, że wysłali drugi zestaw (pierwszy do nich wrócił) Tabletki w końcu przyszły to było już po 9 tygodniu, więc ryzyko wzrosło kilkakrotnie. Zaczęłam się bać, ale mój chłopak powiedział, że chce przy mnie być i będzie. Powiedziałam mu co może się dziać ze mną podczas tego całego 'procesu' a także jakie mogą być powikłania. Nie był do końca przekonany. Martwił się o mnie równie mocno jak ja martwiłam się o samą siebie. Bycie w ciąży mnie wykańczało. Wieczne zmęczenie, nudności a także bóle podbrzusza i do tego praca. Prawie nie jadłam ze stresu jak i również z obawy że zjem coś, a później zwymiotuje. Wybraliśmy dzień kiedy to zrobimy, a ja starałam się nie okazywać strachu, pokazać mu, że się tego nie boję i że jakoś się trzymam. Dzień wcześniej o 18 wzięłam pierwszą tabletkę i poszłam normalnie do pracy na nockę. Raz zakręciło mi się w głowie, ale poza tym było dobrze i od razu poczułam się lepiej. Ta myśl, że się zaczęło podnosiła mnie na duchu. Następnego dnia o 18 wzięłam kolejne 4 tabletki na 30 minut pod język i przez chwilę nic się nie działo. Przez chwilę... Zaczęło boleć mnie podbrzusze i zaczęły się skurcze, więc zwinęłam się w kłębek na łóżku i nawet się nie podnosiłam. Później zrobiło mi się strasznie zimno, więc mój chłopak nakrył mnie kołdrą i do siebie przycisnął. Zaczęła się gorączka i mocne dreszcze bał się o mnie. Widziałam ten strach i współczuję w jego oczach. Przepraszał mnie, że muszę to przeżywać kilka razy. Zrobiło mi się niedobrze, ale stłumiłam to wszystko. Żałowałam, że zjadłam przed tym wszystkim. Nie wiedziałam jak wygląda samo poronienie, więc siedziałam w toalecie po 5-10 minut oczekując. Gdy wróciłam do łóżka za którymś razem i się położyłam poczułam, że mi niedobrze. Szybko poleciałam do toalety i zwróciłam wszystko co zjadłam. Jakby tego całego bólu i nieprzyjemności było mało. Kilka minut później. Dosłownie 5 lub 7 gdy wróciłam do łóżka poczułam, że muszę iść do toalety. I to było to. Poczułam jak coś większego ze mnie 'wylatuje' i trochę mnie to przeraziło, ale nawet nie zajrzałam do toalety. Nagle cały ten ból zaczął słabnąć, skurcze ustąpiły, a mi wróciły siły. Skrzepy krwi dalej opuszczały mój organizm, ale czułam się o wiele lepiej. Nawet mój chłopak powiedział, że wyglądam o niebo lepiej. Czułam się ospała, ale jak powiedziałam mu o możliwości wystąpienia krwotoku to nie pozwolił mi usnąć. Nie miałam mu tego za złe, bo troszczył się o mnie. Kolejne tabletki wzięłam tak jak trzeba. Jedynie smak był okropny, a bólu już nie czułam. Wiedziałam, że jest po wszystkim. Około 3 nad ranem usnęłam.
Ból nie był jakiś ogromny, jak się tego obawiałam, ale zawsze dobrze go znosiłam i nawet nie brałam środków przeciwbólowych. Mam wysoki próg bólu, ale gorączka i to zimno było dla mnie czymś nowym nigdy niczego tak nie czułam. Nie kontrolowałam drżenia, które owładnęło moje ciało. Przypominałam galaretę.
Teraz już minął miesiąc od tego dnia i czuję się wspaniale. Oczywiście myślę o dzieciaczku, który był we mnie. Czy to dziewczynka a może chłopiec? Co bym teraz robiła? Jak bym się czuła? Jakbym wyglądała? Tysiące pytań zero odpowiedzi. Wiem, że to była najlepsza decyzja. Brak warunków na wychowanie bobasa i brak warunków do samego bycia w ciąży. Do tej pory jestem z moim chłopakiem i rozmawiamy o dzieciach, ale nie o TYM. Jestem silną osobę, ale w tym czasie byłam zupełnie podporządkowana hormonom. Płakałam z byle powodu, chodziłam wiecznie zdenerwowana, ale mimo to ukrywałam to przed wszystkimi. Nawet przed moim chłopakiem bo po co ma wiedzieć, że boli i że czuję się źle? Cieszę się że mam to za sobą. Przyjdzie czas na bycie w ciąży i dzieci.
2015 Poland
Na zewnątrz wyglądałam na spokojną, a w środku byłam mieszanką wybuchową. Każda emocja mieszała się z inną. Z jednej strony byłam przerażona, a z drugiej pewna swojej decyzji. Hormony również zrobiły swoje, ale teraz już jest dobrze.
Nie próbowałam innych metod, ale myślę, że ta jest skuteczna i w miarę bezpieczna jak na warunki w których żyjemy (brak dostępu do legalnej aborcji pod okiem lekarza)
Mój status związku miał zaledwie kilka tygodni, a do tego moja rodzina jest bardzo duża i bardzo zasadnicza.Nie mogłam przyjść i powiedzieć im, że jestem w ciąży. Dopiero co zaczęłam pracę fizyczną, która nie była łatwa no i ogromne problemy finansowe, z którymi borykam się do teraz.
Vajon az abortuszod törvénytelensége befolyásolta-e az érzéseidet?
Nie. Jednak byłam wściekła na prawo, ponieważ gdyby było to legalne nie musiałabym ukrywać się po kątach i czekać na sprowadzane zza granicy tabletki, które mogły nie dojść na czas. Aborcja powinna być legalna lub chociaż niepotępiana, tolerowana.
Hogyan reagáltak mások az abortuszodra?
Powiedziałam niewielu osobą, ale każda z nich bardzo się martwiła i chciała ze mną być, ale nie pozwoliłam im bo nie potrzebowałam więcej par oczu przed którymi musiałabym udawać, że czuję się dobrze. Cieszyło mnie to, że mam tak wspaniałych przyjaciół, ale nie chciałam by patrzyli jak cierpię.