M.
Zawsze miałam regularny okres, cykl 28 dni, może czasem jeden więcej albo mniej. Kiedy spóźniał mi się czwarty dzień, a do tego mocno rozbolała mnie głowa, wiedziałam co się dzieje. Kupiłam swój pierwszy test ciążowy. Dwie kreski pojawiły się natychmiast. Zrobiłam jeszcze drugi, chociaż nie miałam wątpliwości.
Jeśli chodzi o ten cały aspekt emocjonalno-etyczny, nie działo się u mnie w tej sferze za wiele. Chcę mieć w przyszłości dziecko. Ze stałym partnerem i w ustabilizowanej sytuacji materialno-zawodowej. To ma być świadoma decyzja dwojga ludzi gotowych na ten ważny etap w życiu. Wówczas dwie kreski przyniosą radość.
To co się stało było klasyczną wpadką. Wiedziałam o WOW, chociaż nie znałam szczegółów przebiegu aborcji. Od razu po teście ciążowym wypełniłam formularz. Następnie zadzwoniłam do mamy i przyjaciółki. Mama od razu zadeklarowała mi wsparcie, przyjaciółka miała mieszane odczucia. Mam wrażenie, że kwestia aborcji w tym kraju jest jedną z niewielu, które nie ulegają liberalizacji na przestrzeni dekad, w przeciwieństwie do większości kwestii obyczajowych. Młode pokolenie przez cały ten dyskurs publiczny i wpływ kościelny zdaje się być w tej sferze bardziej konserwatywne niż pokolenie ich matek i babć.
Wieczorem powiedziałam swojemu chłopakowi. Nie byłam pewna czy jest sens go tym obciążać, ale dobrze się stało, bo kolejne dwa tygodnie byłyby dla mnie trudniejsze, gdyby nie wiedział. Też miał mieszane uczucia. Miał przekonanie, że aborcja jest czymś złym, do tego niebezpiecznym dla kobiety, ale wiedział, nie ma w naszym życiu miejsca na dziecko.
Tabetki szły 10 dni (z Indii). To był czas, w którym mogłam doświadczać bycia w ciąży. Bolały mnie nieprzerwanie piersi, mdliło na myśl o jedzeniu, chociaż nie zwracałam. Miałam ochotę tylko na niektóre rzeczy, np. owoce, do tego co jakiś czas coś mnie szarpnęło, ścisnęło czy zaswędziało w podbrzuszu. Nie towarzyszyły temu żadne emocje. Na szczęście. Mój partner też stanął na wysokości zadania, nie wyparł tematu ani nie był nadopiekuńczy, nieco tylko bardziej uczynny niż zwykle i trochę dowcipkujący. W sam raz.
Dzień aborcji:
Czytałam kilka relacji na stronie WOW, większości dziewczyn ktoś towarzyszył i odbierały to jako bardzo wspierające. Ja od początku wiedziałam, że chcę być sama. Dlaczego? Po pierwsze kiedy dzielę się z kimś moim bólem odczuwam go bardziej, bo się na nim bardziej koncentruję. Kiedy ktoś się pochyla nad moim nieszczęściem, czuję się jeszcze bardziej uciemiężona, niż jak biorę się sama w garść. Po drugie, sądzę, że gdyby mój chłopak był obok, miałabym do niego jakiś podświadomy żal o to, że oboje doprowadziliśmy do tej sytuacji, a tylko ja ponoszę jej konsekwencję. Poza tym czułam, że wszystko będzie ok, a mama i chłopak byli pod telefonem.
Niedziela:
O 20.00 połknęłam pierwszą tabletkę – Mifepristone.
Poniedziałek:
Po opisach innych dziewczyn wywnioskowałam, że nic nie będzie się działo do 20.00, kiedy wezmę Misoprostol. Od rana załatwiałam różne sprawy, po południu poszłam po zakupy, między innymi po podpaski i leki przeciwbólowe. Jak zmierzałam do kasy zaczęłam krwawić. Była 16.00. Nic nie bolało, po postu czułam, jakbym miała intensywny okres. Na szczęście miałam wkładkę higieniczną i mimo, że nie udźwignęła tego zadania, udało mi się szybko dojechać do domu i użyć podpaski.
O godzinie 18.00 wzięłam pierwsze leki przeciwbólowe (2 x paracetamol) tak, żeby być trochę znieczuloną w momencie wzięcia Misoprostolu.
Przygotowanie: na komódce przy łóżku miałam paczkę paracetamolu, ibuprofenu, ketonalu wraz z polprazolem (to lek ochronny, mam wrzody żołądka), plastry przeciwbólowe z diclofenacem (na pewno skuteczniejsze niż plastry rozgrzewające, chociaż też nie za dobre przy wrzodach, no ale trudno), wodę z cytryną, czekoladę. W łóżku miałam laptopa z filmem i termofor. W toalecie podpaski (te największe), śmietnik i mokre chusteczki.
O godzinie 20.00 przykleiłam na podbrzusze plaster przeciwbólowy i wziełam ketonal wraz z polprazolem. No i 4 tabletki Misoprostolu pod język. Odpaliłam film. Tabletki w ogóle mi nie przeszkadzały, wcale nie były gorzkie, jak dla mnie bez smaku, spokojnie połykałam ślinę i nie ruszałam językiem. Po jakiś 20 minutach zadzwoniła mama. Jeszcze nic nie czułam, ale jak zaczęłam z nią rozmawiać uświadomiłam sobie, że jest mi niedobrze i nie mam ochoty rozmawiać. 10 minut później mogłam połknąć tabletki. Już nie miałam głowy do filmu, wyłączyłam go i odłożyłam laptopa wiedząc, że przez najbliższe godziny będzie mi tylko przeszkadzał.
Chwilę później zaczęłam się trząść. Coraz mocniej, w pewnym momencie tak, jakbym miała jakiś atak epileptyczny. Nie było mi zimno, to było dziwne uczucie, ale byłam spokojna. Na tym etapie podbrzusze zaczęło mnie boleć tak, jakbym miała bolesny okres. Po kilku minutach poczułam, że muszę się wypróżnić i że jeżeli nie zrobię tego teraz, to już nie będę miała siły przeć, bo ból się nasilał. Podczas pierwszej wizyty w toalecie działo się najwięcej. Najpierw się wypróżniłam, potem zaczęłam mocno krwawić, więc musiałam zmienić podpaskę. W tym samym czasie poczułam, że muszę zwymiotować. Chciałam to powstrzymać bojąc się, że zwymiotuję Misoprostol ale pomyślałam, że dlatego właśnie trzymałam go pod językiem, że wymioty to normalny objaw i że i tak nie wytrzymam. Więc zwymiotowałam i to był jedyny raz. Przy tym wszystkim cały czas się trzęsłam. Kiedy uznałam, że nic więcej już nie załatwię w toalecie wróciłam do łóżka. Powoli trzęsienie zamieniło się w dreszcze i uczucie zimna więc okryłam się szczelnie kołdrą i przytuliłam do termoforu. Dobrze, że go miałam.
Ból się nasilał. Nie płakałam, nie krzyczałam, nie bałam się, ale nie będę przekonywać, że nie było to okropne. Bolało bardzo i nieprzerwanie. Pierwsze dwie godziny były najgorsze, chodziłam do łazinki co 15 minut, chociaż ledwo wstawałam z łóżka. Miałam biegunkę i bardzo krwawiłam. O 22.00 wzięłam dwie tabletki ibuprofenu.
W trzeciej godzinie ból był nadal bardzo dokuczliwy ale po wizytach w toalecie miałam parę minut ulgi (krew mogła spływać swobodniej niż jak leżałam, i cały czas się wypróżniałam). Jeśli chodzi o to co ze mnie wychodziło – nie wiem. W którejś relacji natknęłam się na opis płodu. Nie wiem jak to możliwe, krew płynęła ciurkiem a razem z nią skrzepy i jakieś gluty mniejsze i większe. Nie widziałam żadnych rączek i nóżek ale zważywszy na to, że miałam biegunkę, nie przyglądałam się bardzo uważnie.
Po trzeciej godzinie, o 23.00 ból nagle zelżał. Nie miałam już mdłości ani dreszczy. Zjadłam pół tabliczki czekolady i jabłko. Dopiero wtedy mogłam napisać do mamy i chłopaka (wcześniej nie byłam w stanie nawet napisać smsa, więc wysyłałam co jakiś czas tylko parę znaków, żeby dać znać, że żyję). Włączyłam z powrotem film. Wiedziałam, że najgorsze już za mną.
O 24.00 połknęłam 2 tabletki paracetamolu i włożyłam pod jezyk dwie tabletki Misoprostolu. Oglądałam spokojnie film, chociaż martwiłam się, że powróci ten mocny ból. Miałam takie przeświadczenie, że te dwie tabletki są już tylko kontrolne, że już powinno być po wszystkim. Jak będzie znów tak bardzo bolało, to znaczy, że coś się nie powiodło, i że będę musiała wziąć te kolejne dwie. Na szczęście było wszystko ok, skurcze były znacznie lżejsze, nie było już mdłości ani dreszczy. Koło 01.00 poszłam ostatni raz do łazienki. Ostatnie wypróżnienie, ostatnia zmiana podpaski. Byłam zmęczona. Proces trwał łącznie 5 godzin, z czego pierwsze 3 było wykańczające. Zasnęłam jak dziecko i spałam nieprzerwanie do 9 rano, aż obudził mnie telefon.
Obudziałam się wypoczęta, nie bolało mnie zupełnie nic, nie było mi niedobrze. Wykąpałam się i zjadłam ze smakiem śniadanie. Na wszelki wypadek zmieniłam plaster przeciwbólowy i wzięłam dwa paracetamole. Krwawiłam przez kolejnych 5 dni. Potem już tylko plamienie, wymagające tylko wkładki higienicznej.
Jeśli chodzi o efekty uboczne, odezwały mi się wrzody, poza tym przez kilka dni pobolewała mnie głowa (mam migreny i zawsze przy okresie boli mnie głowa).
I to tyle.
Moje rady:
- od razu po zażyciu Mifepristone użyj podpaski
- na 2 godziny przed zażyciem Misoprostolu weź pierwsze tabletki przeciwbólowe. Brałam co 2 godziny na zmianę paracetamol (x 2 o 18.00), ketonal z polprazolem oraz plaster przeciwbólowy (o 20.00), ibuprofen (x 2 o 22.00) i znów paracetamol (x 2 o 24.00). Nie jest to niczyje zalecenie, nie wiem czy tak można ale gdybym miała przechodzić to wszystko jeszcze raz, znieczulałabym się w ten sam sposób.
- termofor może być przydatny gdy wystąpią dreszcze
- woda / woda z cytryną przyda ci się po trzymaniu tabletek pod językiem. Mają mączastą konsystencję i będziesz potrzebowała przepłukać usta co jakiś czas
- wybierz największe podpaski. Mokre chusteczki też mogą być przydatne w toalecie.
- polecam rozplanować cały proces w podobnym, wieczornym czasie. Po ustaniu bólu najlepiej jest po prostu pójść spać. W ten sposób prześpisz mniejsze skurcze i odpoczniesz po całym procesie, nie koncentrując się na tym, co się z tobą dzieje.
Trzymam kciuki. Bądźcie spokojne.
2015 Poland
Myślę, że to najlepsza metoda dla zdrowej kobiety.
W opisie napisałam o powodach. Nie ma w moim życiu miejsca na dziecko. Kiedyś będzie, będę go chciała, stworzę dla niego odpowiednie warunki. Podejmę świadomą decyzję i wtedy będę szczęsliwą mamą.
Vajon az abortuszod törvénytelensége befolyásolta-e az érzéseidet?
Nie. Mam silne przekonanie, że mam prawo decydować o swoim ciele. Kwestia legalności czegokolwiek jest kwestią wyłącznie polityczną. Polityk może decydować o podatkach, a nie o mojej macicy.Ubolewam nad tym, że żyję w kraju, w którym politycy roszczą sobie prawo to ingerencji w takie sprawy. No ale są kraje w których można kobietę ukamieniować albo obrzezać. Trzeba po prostu dostosować działania do realiów, w których żyjemy. Jestem wdzięczna Women On Web, że umożliwiają kobietom samodzielne podjęcie decyzji.
Hogyan reagáltak mások az abortuszodra?
Dobrze. Mama koncentrowała się na moim zdrowiu, przyjaciółka na kwestiach emocjonalnych, poza tym była ciekawa tego wszystkiego, co się ze mną działo, a chłopak się starał jak umiał.