Zosia
Dowiedziałam się o mojej niechcianej ciąży podczas wizyty kontrolnej u ginekologa. Leżąc na łóżku do USG, patrząc na ten dziwny bąbelek w mojej macicy nie przypominający niczego starałam się zachować zimną krew i nie dać po sobie poznać, że nie była to dla mnie za dobra wiadomość. Jeszcze w gabinecie lekarskim napisałam mojemu chłopakowi co się stało. Oboje jesteśmy bardzo młodzi, dopiero co skończyliśmy szkołę. Kiedy wrócił wieczorem z pracy powiedział, że jakąkolwiek decyzję podejmę będzie mnie w niej wspierał. A decyzja była już podjęta i zmienianie jej nie byłoby z mojej strony zbyt rozsądne. Uważam, że głupotą byłoby urodzenie dziecka któremu nie byłabym w stanie zapewnić godnego życia, któremu wszystkiego zawsze by brakowało. Chcę mieć dzieci w przyszłości, kiedy znajdę stałą, dobrą pracę i będę gotowa na macierzyństwo. Kiedy będzie to podjęta świadomie i przemyślana decyzja. Obecna ciąża była wpadką. Dni płodne wypadły mi z tygodniowym opóźnieniem a kochaliśmy się na kalendarzyk. Od ponad pół roku miałam bardzo nieregularne miesiączki spowodowane odstawieniem antykoncepcji hormonalnej więc nie zdziwiło mnie, że i tym razem okres mi się spóźnia. Zrobiłam nawet test ciążowy w około trzecim tygodniu ale wyszedł negatywny. Widocznie jestem tym statystycznym 0,1 procentem któremu test pokazał błędny wynik. Kiedy dowiedziałam się o ciąży, byłam już w szóstym tygodniu. Jeśli chciałam ją usunąć, musiałam się śpieszyć. Im wcześniej tym bezpieczniej dla mnie.
Najpierw myślałam o tabletkach poronnych. Na początku chciałam zamawiać z Women on Web ale bałam się, że paczka nie zdąży przyjść do 10 tygodnia albo przejmą ją gdzieś na granicy. Moje województwo było na liście tych, do którego paczki nie dochodzą. Musiałabym jechać po nią do innego województwa. Kolejne problemy, kolejne koszty, ryzyko. Zdecydowałam, że zamówię z Polski. Musi przecież istnieć jakaś wiarygodna strona, jacyś ludzie którzy zechcą mi pomóc, prawda? Przeszukałam cały internet i mimo bycia ostrożną, czytania forów itp. Zostałam oszukana. Później dowiedziałam się, że te wszystkie strony zapewniające swoją uczciwość dodające profesjonalne opisy działania tabletek i ostrzegające przed oszustami... to nikt inny a sami oszuści, robiący nagonkę na siebie nawzajem. Wtedy poczułam się poniżona. Poniżona przez to, że muszę przez to wszystko przechodzić bo aborcja w moim kraju jest nielegalna, a nawet w przypadkach gdy powinna być wykonana, wszyscy wokół będą się starali uniemożliwić jej wykonanie. Poniżona, że z powodu tej sytuacji jak grzyby po deszczu wyrastają w sieci ludzie którzy zrobią wszystko żeby skorzystać na cudzym nieszczęściu. Poniżona, że nie mogę nawet powiedzieć mojej lekarce, że nie chcę zachować tego dziecka, bo boję się, że popatrzy się na mnie jak na morderczynię albo zwyzywa od najgorszych.
Szybko podjęłam decyzję, żeby jechać na aborcję za granicę. Wybrałam klinikę na Słowacji, Mediklinik w Levicach. Bardzo łatwo znaleźć o nich informacje w sieci, są też świadectwa wielu kobiet, które uspokoiły mnie, że nie ma co obawiać się zabiegu i że aborcja chirurgiczna to nic strasznego. Zadzwoniłam i umówiłam się. Recepcjonistka mówiła łamanym polskim ale udało mi się łatwo z nią dogadać i dowiedzieć się jakie badania muszę przygotować i co ze sobą zabrać. Aborcja chirurgiczna wiązała się niestety z większymi kosztami i utrudnieniami. Nie mieliśmy z chłopakiem swojego auta i zbyt dużo odłożonych oszczędności. A czułam się każdego dnia coraz gorzej. Szybko pojawiły się u mnie pierwsze objawy ciąży, w tym okropne mdłości i bóle brzucha. Cały układ pokarmowy mi wysiadł i nic nie pomagało. Leżałam całymi dniami jedząc sucharki, popijając wszystko wodą, bo zjedzenie czegokolwiek cięższego byłoby murowaną katastrofą. Mój chłopak zaczął studia, więc poza nauką i zajęciami musiał jeszcze wokół mnie skakać i się mną opiekować. Czułam się z tym okropnie i sama siebie miałam dość. Przez to wszystko nie mogłam pracować, żyliśmy z oszczędności i kombinowaliśmy jak zrobić tak, by starczyło nam na zabieg, zastrzyk z immunoglobuliny (mam grupę rh- a mój partner +) na podróż. Przestałam czuć się sobą i żyłam z dnia na dzień odliczając dni do zabiegu. Trzy tygodnie wycięte z życia. Jestem bardzo wdzięczna moim znajomym i przyjaciołom, którzy wspierali mnie w mojej decyzji i martwili się o mnie przez ten czas. Nie spotkałam się z negatywnymi reakcjami a jedynie z mnóstwem wsparcia i ciepła.
Pożyczyliśmy auto od mojej koleżanki i wyjechaliśmy wieczorem, dzień przed zabiegiem który miałam mieć rano o 9. Auto odbierałam w innym mieście, a nie chciałam wracać z powrotem 2 godziny drogi do naszego mieszkania. Miasto z którego wyjechaliśmy było i tak po drodze. Podczas podróży nie czułam się tak źle. Bardzo pomagał mi probiotyk który trochę koił mój wykończony żołądek. Spaliśmy niewiele, w aucie na parkingu w Levicach. Rano chciałam mieć to już za sobą. Punkt 8 weszliśmy do poczekalni Mediklinik. Wraz z nami na zamknięty oddział weszła inna para z Polski. Starsi od nas, bo po trzydziestce, małżeństwo. Później okazało się, że mam pokój właśnie z tą panią. Mój chłopak musiał wyjść, powiedziano mu, żeby wrócił o 13, że będzie już 'po'. Zarejestrowałam się, oddałam wszystkie potrzebne dokumenty i badania i zaprowadzono mnie do pokoju. Pokój ładny, zadbany, z łazienką. Położyłam się i zaczęłam rozmawiać z moją 'współlokatorką'. Mimo różnicy wieku była bardzo miła i starała się nawiązać kontakt. Dzięki temu czas szybciej zleciał. Jedyna obawa jaką miałam to wobec narkozy. Nigdy wcześniej jej nie miałam i myśl o tym, jak powoli tracę przytomność mnie przerażała. Starałam się jednak zacisnąć zęby i być dużą dziewczynką. W końcu to profesjonaliści i wiedzą co robią. Pielęgniarki i lekarze byli szalenie mili i pozytywni. Wszystko nam wytłumaczyli. Parę razy przed zabiegiem przyszli żeby podłączyć wenflon, odebrać pieniądze za zabieg itp. itd. Dostałam również do podpisania zgodę oraz oświadczenie, że podjęłam przemyślaną samodzielną decyzję, wiem o zagrożeniach, alternatywach i przeciwwskazaniach do zabiegu. W końcu wzięli mnie na salę operacyjną. Kiedy położyłam się na łóżku ginekologicznym, zaczęłam się naprawdę denerwować. Anestezjolog dał mi zastrzyk z narkozą a ja poczułam rosnącą panikę oczekując na utratę przytomności. I nagle obudziłam się w swoim szpitalnym łóżku, jakby to wszystko mi się tylko śniło. Spojrzałam w dół, leżałam na specjalnej podpasce przyklejonej do prześcieradła. Czułam się dalej trochę na haju po narkozie, ale poza tym wszystko było okej. Macica bolała mnie może jedynie delikatnie. Miewałam wcześniej boleśniejsze miesiączki. Podobno nie było mnie równe sześć minut. Sześć minut i odzyskałam swoje dawne życie. Znowu byłam sobą, Czułam apetyt, mogłam chodzić, śmiać się, palić, tańczyć. Nie miałam nawet mdłości po narkozie. Dostałam dzbanek herbaty i szybko wypiłam swój kubeczek. Lekarz skontrolował, czy wszystko ze mną dobrze i pozwolił mi się zbierać do wyjścia. Mój chłopak już czekał w poczekalni przed drzwiami oddziału. W recepcji odebrałam dowód i dokumenty, ładnie się pożegnałam i wyszłam. Po obiedzie pojechaliśmy do domu. Następnego dnia rano czułam się zupełnie jak przed ciążą. Jedyne co wywoływało we mnie dalej niesmak było wspomnienie tego, co działo się ze mną przez ostatnie parę tygodni. Nasze mieszkanie kojarzyło mi się z przeleżanymi nad miską dniami i nocami. Kolejne wypowiedzi prawicowych polityków sprawiały, że żołądek robił mi fikołka ze złości. Największą traumę miałam nie po usunięciu ciąży, a po wszystkim, co musiałam znieść, żeby móc to zrobić. Myślałam o tym, ile trwało to w Levickiej klinice i jakie było to proste. Jak nikt tam nie powiedział mi ani jednego oceniającego słowa, nie popatrzył na mnie z pogardą. Zawsze byłam za prawem do legalnej aborcji na życzenie, ale po tym wydarzeniu z mojego życia ciężko będzie mi utrzymać nerwy na wodzy słuchając co mają do powiedzenia polscy zwolennicy 'pro-life' którzy w większości składają się z ludzi, którzy nigdy nie znajdą się w takiej sytuacji jak ja i nigdy nie poczują, co to znaczy mieszkać w Polsce i zajść w niechcianą ciążę.
2016 Slovaquie
Bardzo pozytywnie, prawdopodobnie gorzej zniosłabym aborcję farmakologiczną
Comment les autres personnes ont-elles réagi à votre avortement ?
Pozytywnie i wspierająco