Ola
Mam 20 lat. Zaszłam w nieplanowaną ciążę. Niestety mieszkam w kraju, w którym aborcji można dokonać tylko w trzech przypadkach. W pozostałych, kobiety są skazane na samą siebie.
Zacznijmy od początku. Mam wspaniałego chłopaka. Poznaliśmy się w gimnazjum, jako dzieci. Myślałam, że będzie to "gimnazjalna miłość". Jesteśmy ze sobą ponad 6 lat. Razem dorastamy, razem przechodzimy przez wiele rzeczy. Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi. Mamy wiele planów, do których chcemy doprowadzić. W przyszłości chcemy mieć dzieci, mieszkać razem. Właśnie... W przyszłości...
Ostatnio miałam bardzo stresujące dni. Zakończenie szkoły, egzaminy zawodowe, matura. Wszystko działo się w tym samym czasie. Dodatkowo dużo podróżowałam. Gdy spóźniała mi się miesiączka, nie brałam pod uwagę ciąży. Byłam pewna, że jest to spowodowane wyżej wymienionymi okolicznościami. Niestety myliłam się. Zabezpieczenie Nas zawiodło. Dwa testy ciążowe pokazały dwie kreski. Wyraźne dwie kreski, które wywróciły Nasze życie do góry nogami. Ginekolog: "6 tydzień i 4 dzień". Już w tamtym momencie wiedziałam, że nie jestem gotowa na dziecko. Nie czułam tej więzi i szczęścia. Dopiero ukończyłam szkołę, chciałam iść do pracy, do kolejnej szkoły. Chciałam po części cieszyć się młodzieńczym życiem. Poza tym, Nasza sytuacja finansowa nie pozwalała Nam na posiadanie dziecka w tym wieku. Wiem, że zawiodłabym również moich Rodziców. Nie wiedzieli Oni o mojej ciąży. Zostało to tylko między mną i moim chłopakiem.
Zaczęliśmy szukać rozwiązania. Bardzo dużo czytałam o aborcji farmakologicznej. Wiedziałam, że w tamtej chwili była to dla Nas najlepsza decyzja. Zanim ją podjęliśmy, minęło naprawdę sporo czasu. Byłam już w 8 tygodniu ciąży. Przez ten czas zmagałam się z mdłościami, schudłam około 4 kilogramów (nie jest to nic dobrego dla osoby z niedowagą), nie mogłam nic zjeść. Wyglądałam jak wrak człowieka. Nie miałam na nic ochoty, chciałam tylko spać. W końcu zamówiłam tabletki. Zamówiłam je z innej strony, ponieważ nie chciałam zbyt długo czekać na przesyłkę. Gdy do mnie dotarła, miałam mieszane uczucia. Bałam się bólu, bałam się tego, co będzie działo się z moim organizmem. Mój partner również martwił się o mnie. Przygotowaliśmy masę leków przeciwbólowych, butelkę na gorącą wodę, troszkę słodyczy na uzupełnienie cukru, owoce, herbatę, wodę. Uwierzcie, że niepotrzebnie...
Byłam w połowie 9 tygodnia ciąży. Pierwszą tabletkę wzięłam o 9:25. Byłam w tym czasie w pracy. Na początku nie czułam nic. Po 30 minutach lekko zakręciło mi się w głowie, byłam trochę oszołomiona. Było to chwilowe. Później nie działo się nic. Czułam się jak nowonarodzona. Wróciłam z pracy po 12 godzinach. Specjalnie zostałam dłużej, żeby kolejny dzień mieć wolny. Uwierzcie, że wciąż byłam pełna energii.
Gdy obudziłam się rano, zwymiotowałam. Nie wiedziałam czy było to spowodowane wcześniej zażytą tabletką, czy po prostu porannymi mdłościami. Rano nie jadłam śniadania. Wypiłam tylko ciepłą herbatę. Około godziny 9 zażyłam Ibuprom Max i Paracetamol. O 9:25 włożyłam pod język pierwsze cztery tabletki Cytotecu. Smak nie był okropny. Gdy tabletki rozpuszczały się, czułam, jakbym miała w buzi mąkę. Siedziałam w tym czasie na balkonie. Cały czas był ze mną mój chłopak. Podziwiam Go, bo pracował na nocną zmianę, po pracy przyszedł od razu do mnie. Był naprawdę zmęczony, a mimo to opiekował się mną najlepiej, jak tylko mógł. Tabletki rozpuściły się po 20 minutach. Po 10 minutach od rozpuszczenia tabletek poczułam, że muszę położyć się. Wiedziałam, że tabletki zaczęły działać. Byłam bardzo spokojna i opanowana. Dostałam silnych dreszczy. Leżałam w tym czasie pod kołdrą i kocem. Dreszcze trwały około godziny. Brzuch bolał mnie jak przy miesiączce. Bóle miesiączkowe mam naprawdę bolesne, więc nie czułam różnicy. Po około 2 godzinach poczułam, że muszę zwymiotować. Był to jedyny raz. Wypiłam saszetkę Dexaku i zasnęłam. Był to ostatni lek przeciwbólowy, który wzięłam. Gdy obudziłam się, była godzina 13. Do tej pory nie działo się nic więcej. Nie krwawiłam, dostałam tylko lekkiego plamienia, nie czułam bólu. Bałam się, że zabieg nie uda się. Temperatura wynosiła wtedy u mnie 37,9 stopni. Po 4 godzinach włożyłam pod język kolejne 4 tabletki. Dostałam kolejnych dreszczy. Dodatkowo czułam silny ból i kłucie w piersiach. Ból piersi był silniejszy niż ból brzucha. Po raz kolejny zasnęłam. Gdy obudziłam się, nastąpił przełom. Poczułam, że muszę iść do łazienki. Usiadłam na toalecie, poleciało ze mnie mnóstwo krwi. W tym samym czasie wydaliłam 4 większe skrzepy. Jeden skrzep był naprawdę duży. Czułam, że to był "ten moment". Poleciały mi łzy. Naprawdę. Nie wiedziałam czy były to łzy szczęścia, czy rozpaczy. Wróciłam do łóżka. Gdy zmierzyłam temperaturę, wynosiła ona 38,9 stopni. Wystraszyłam się, jednak po pewnym czasie temperatura zaczęła spadać. Co chwilę chodziłam do łazienki, wydalałam kolejne skrzepy. Krew spływała ze mnie swobodnie. Brzuch wciąż bolał mnie jak przy miesiączce. Nagle nabrałam ochoty na zjedzenie czegoś słodkiego, bardzo chciało mi się pić. Zjadłam arbuza, Raffaello, piłam dużo wody, herbatę. O 17:25 wzięłam ostatnią dawkę tabletek. Kolejne dreszcze, po raz kolejny wysoka temperatura, ból brzucha, ból piersi. Zasnęłam na parę godzin. Obudziłam się, poszłam do łazienki, krwawiłam już nieco mniej. Około 21 zaczął boleć mnie brzuch, trochę mocniej niż podczas miesiączki. W tym przypadku pomogła mi butelka z gorącą wodą. Byłam bardzo zmęczona, ale mimo wszystko, czułam się już lepiej. Przebrałam się w piżamę i zasnęłam.
To wszystko działo się wczoraj. Obudziłam się około 9. Rano czułam się naprawdę dobrze. Nie mam żadnych mdłości. Normalnie wypiłam kawę i zjadłam śniadanie. Nie przeszkadzają mi zapachy. Moja buzia nie wygląda na zmęczoną. Krwawię tak, jak podczas normalnej miesiączki. Trochę boli mnie podbrzusze. Piersi przestają mnie boleć i nie są tak bardzo nabrzmiałe. Na USG wybiorę się za kilka dni. Pozwolę przez ten czas oczyścić się macicy.
Dzisiaj czuję się silniejszą osobą. Mam na twarzy uśmiech. Nie była to łatwa decyzja, ale należała ona do najlepszych, jaką mogłam na razie podjąć.
Kobietki, nie bójcie się decydować o sobie, o swoim życiu i o swoim ciele. Mamy do tego prawo. My decydujemy o naszym losie, nikt inny nie przeżyje za Nas życia i nikt inny nie ma prawa mówić Nam, co możemy robić, a czego nie.
Bądźcie odważne! Bądźcie silne!
Trzymam za Was kciuki! :)
Pologne
Czuję się silniejszą osobą. Czuję, że wracam do życia i czuję, że na chwilę obecną to życie stanie się lepsze. Mam uśmiech na twarzy i chęć do działania.
L'illégalité de votre avortement a-t-elle affecté vos sentiments ?
Jestem zła na prawo panujące w moim kraju i na to, jak kobiety są traktowane. Uważam, że każda kobieta ma prawo do decydowania o swoim życiu i każdą decyzję powinna podejmować sama. Nikt nie ma prawa narzucać z góry kobiecie tego, że ma ona urodzić dziecko. Najgorsze jest to, że w takiej sytuacji większość kobiet jest z tym sama, ciężko jest znaleźć pomoc. Czy miało to wpływ na moje uczucia? Nie. Jest to moja osobista decyzja, którą osobiście podjęłam. Nie zważając na to, co inni mogliby na ten temat pomyśleć.
Comment les autres personnes ont-elles réagi à votre avortement ?
O aborcji wiedział tylko mój chłopak. Jestem Mu bardzo wdzięczna za to, że przez cały ten czas był ze mną. Co do dokonania aborcji, byliśmy ze sobą zgodni. Nie byliśmy gotowi na dziecko. Nie był to dla Nas odpowiedni czas.